Była sobie raz dziewczyna, która żyła w normalnym świecie, choć jej życie raczej do normalnych nie należało. Wygląda inaczej niż jej rodzina, gdyż została zaadoptowana - jej matka miała indiańskie pochodzenie. Emily Henry napisała książkę młodzieżową - z nutą fantastyki, która się w niej pojawia. "Miłość, która przełamała świat" to opowieść o rzeczach dziwnych, miłości oraz odmienności, której ludzie nie rozumieją i często potępiają. Na pozór prosta historia okazuje się taka nie być. Tajemnice, dziwne zagadki i określony czas na wykonanie zadania - czy dziewczyna sobie poradzi?
Natalie - główna bohaterka książki spędza swoje ostatnie miesiące w Kentucky, gdyż po wakacjach ma zamiar wyruszyć na studia, daleko stąd. Skrywa ona jednak pewną tajemnicę, przez którą jej rodzina adopcyjna uważają ją najpierw za dziwną, a później wmawiają, że jest to choroba. Co jakiś czas w nocy przychodzi do niej Babcia (ona sama ją tak nazywa, choć do końca nie wie kim ona jest) nie jest istotą z tego miejsca, a dziewczynie przypomina ducha. Ostatnie słowa staruszki mieszają jej w głowie i ta postanawia się na nich skupić. Czuję się, że nie do końca jednak wie co chce robić w życiu, widać, że chcę uciec ze swojego miejsca zamieszkania. Na początku poznajemy jej przyjaciół, ale później odchodzą oni na daleki plan.
Beau - tajemniczy chłopak, który niestety jak wieku przed nim nie ma większej roli jak bycie tajemniczym i obiektem westchnień głównej bohaterki. Ich połączenie chwilami wydaje się być całkowicie bez sensu, jakby na siłę wepchnięto ich związek, bo pasowało do dalszej fabuły. Nie mówię, że był on złą postacią, ale ostatnio brakuje mi tego, że bohaterowie nie mają szansy się poznać, a już wpadają sobie w ramiona.
Co więcej uważam, że to właśnie ta dwójka bohaterów jest słabszą stroną tej opowieści i gdy byli lepiej napisani - książka byłaby dużo lepsza i o wiele łatwiej by się ją czytało. Oczywiście całość nie była taka zła, bo ma wiele zalet.
Choć bohaterowie powinni odgrywać ważniejszą rolę, to mi całokształt tej historii bardziej przypadł do gustu. Została dobrze opowiedziana, a naukowe fakty, które miały wytłumaczyć magiczne życie Natalie to ciekawy smaczek, z którym rzadko można się spotkać w innych książkach. Końcowe rozwiązanie i wytłumaczenie było jak najbardziej w porządku, tak samo jak historie opowiadane przez Babcie, które miały pomóc głównej bohaterce były dla nas ciekawym urozmaiceniem całej opowieści. Poznaliśmy przez nie bardziej wierzenia Indian i nie wiem jak Wam, ale mi się to podoba.
Koniec książki sprawia, że chcę nam się błagać o więcej, ale rozumiem motyw autorki, dlaczego zakończyła tę historię tak, a nie inaczej. Mogłaby spokojnie kontynuować i napisać zakończenie, które nam wszystko wyjaśni, ale postanawia nam dać wolną rękę do popisu i sami możemy wykorzystać zakończenie, które będzie nam najbardziej odpowiadać. Myślę, że dla tej książki warto poświęcić trochę czasu, mimo jej wad, a zwłaszcza bohaterów, którzy nie są najlepszych lotów. Wszystko inne jest wartę uwagi.
Za książkę dziękuję wydawnictwu YA!
Pozdrawiam,
Tori
Czytałam i w sumie podobała mi się! Zdecydowanie jest warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńNie była zła, jeśli pominie się tych bohaterów ;)
UsuńZarys książki strasznie mi jakąś już przypomina co czytałam ale nie mogę sobie przypomnieć tytułu ah. Ale ci bohaterowie wydają mi się tacy...przerysowani? Jak z fanfiction gdzie po kilku chwilach są w wielkim, poważnym związku wypełnioną miłością. Czytałam kilka recenzji i nadal jakoś nie jestem przekonana do niej...
OdpowiedzUsuńhttps://aleksandra-wziatek.blogspot.com/
Moim zdaniem to właśnie tylko Ci bohaterowie nie wypadli najlepiej w książce, ale reszta wydaje się być warta. Mi ona żadnej nie przypomina jeśli chodzi o fabułę, ale postaci takich jak Natlie i Beau jest wiele.
UsuńSuper opisałaś tą książkę,szczegółowo! Tak powinnien wyglądać każdy post tego typu:)
OdpowiedzUsuńhttp://wiktoria-kozlowicz.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za miłe słowa :D
UsuńGratuluje świetnego bloga.
OdpowiedzUsuńChętnie podejmę z Tobą współpracę.
Proszę o kontakt na maila:
info@paywin.pl
Szczerze mówiąc, nie lubię książek z niesprecyzowanym zakończeniem. Wiadomo, w takich sytuacjach sami możemy zdecydować, jaki będzie ich koniec. Ja jednak wolałabym poznać pomysł autora. :) Bardzo fajna recenzja!
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG (klik)
Ja myślę tak samo, ale nie mam też tego za złe - może myślała, że większości się to spodoba. Dziękuję za miłe słowa 😉
UsuńPierwszy raz widzę tę książkę.
OdpowiedzUsuńChciałabym ją przeczytać :)
Zapraszam do wspólnej obserwacji.
Pozdrawiam!
lublins.blogspot.com
Myślę, że jest warto :D
UsuńCzytałam, podobała mi się, aczkolwiek nastawiałam się na coś ciut lepszego ;P
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Mogłoby być trochę lepiej, ale wcale nie jest tak źle ;)
UsuńAaaaa! To zdjęcie jest takie cudowne! <3 Dzisiaj u mnie na blogu pojawiła się recenzja tej książki ☺ Widzę, że tobie spodobała się bardziej niż mi :D
OdpowiedzUsuńHubert z Thelunabook
http://maasonpl.blogspot.com/
A dziękuję bardzo, miałam nadzieję, że się spodoba :D Każdy ma różny gust czytelniczy :D
UsuńCoraz więcej pozytywnych opinii o tej książce. Mam nadzieję sięgnąć w najbliższym czasie. Lubię książki z otwartym zakończeniem, bo to daje czytelnikowi pole do popisu i pozwoli kreować zakończenie, które spełni nasze oczekiwania.
OdpowiedzUsuńDo tego ta cudna okładka z motywem Pink Floyd... Chcę na swojej półce! xD
Jak zawsze świetna notka. Powinnam się od Ciebie uczyć :D
Pozdrawiam bardzo cieplutko!
Masz rację - okładka jest cudna, a historia wcale nie jest tak zła.
UsuńNie masz się czego ode mnie uczyć, uwielbiam Twój styl pisania recenzji i opowiadań.
Ja również Cię pozdrawiam <3
Jak tylko będę mieć taką możliwość, to chętnie ją przeczytam. Odkąd dowiedziałam się, że będzie u nas wydana i zobaczyłam okładkę, to dosłownie się w niej zakochałam :) Jest przepiękna! Pozdrawiam Książkowa Dusza
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie jest piękna - taka minimalistyczna, ale jednak ma w sobie to coś.
Usuń