★★★★★
Pisząc ten post byłam na świeżo po przeczytaniu tej książki, więc emocje ze mnie nie uleciały i do tej pory dalej we mnie pozostały. Skoro dałam pierwszej części pięć gwiazdek to ile muszę dać tej, by ją ocenić? Absolutnie się zakochałam i myśl o tym, że trzeba tyle czasu czekać na trzecią część mnie dobija. Choć fakt, że cała seria będzie miała sześć części jest świetną sprawą. Więcej dobrych książek do czytania. Tylko jak ja mam w spokoju na to wszystko czekać? Moje emocje po tej części są tak podzielone między postaciami, że bardziej się już chyba nie da.
Trzeba zacząć od tego, że druga część bardzo różni się od pierwszej. Myślę, że autorka od samego początku miała taki zamiar, bawiła się naszymi uczuciami, byśmy w ostatniej chwili zmienili swoje zdanie na temat bohaterów. Przynajmniej ja tak miałam. Dała nam jednak świetną książkę i pokazała kto, jest kim w tej historii. Niestety zmiany niektórych postaci były dla mnie szokiem i w sumie bardzo długo nie mogłam się z tego otrząsnąć. Chyba nie da się tego zrobić tak łatwo, jak myślałam.
Freyra się zmieniła i to widać na pierwszy rzut oka, koszmarne wydarzenia zostawiły na niej piętno, a pomocy jakby brak. Ona dla ukochanego zrobiła wszystko, a jak on się odwdzięczył? Chyba swoją zmianą charakteru. Mówi się, że nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca i to świetnie obrazuje postać Tamlina. Możliwe, że przeszedł wiele złego, ale czy na pewno? Podczas gdy jego ukochana walczyła z wrogiem, on siedział i przyglądał się. Chyba dopiero w tej części to do mnie dotarło, gdyż oczarowała mnie jego postać. Myślę, że zachowanie dziewczyny jest adekwatne. Ta książka tak jakby obrazuje feministkę, która walczy o swoje prawa. Pokazuje, że kobiety są silne. Właśnie takich bohaterek nam brakuje. Przede wszystkim w prawdziwym świecie.
Doskonale pamiętam te chwilę, gdy mówiłam przyjaciółce, że na pewno nie będę lubić Rhysanda. Chyba powinnam to powiedzieć po przeczytaniu tej książki. Zakochałam się w tej postaci, naprawdę. To, w jaki sposób autorka go nakreśliła pokazuje tylko, że ma świetne wyczucie, bo ona uwielbia postacie właśnie w stylu naszego księcia. To one tej części odgrywa ważną rolę, to on staję się główną postacią obok Freyry. Piętnaście stron jego monologu to moje życie i kupiłam wszystko to, co powiedział. Zrozumiałam go pod wieloma względami i zrozumiałam jaki jest naprawdę. Jego historia życia jest tak piękna, a przy tym mogłaby się wydawać prawdziwa, że jest chyba mało osób, które po tym nie będą go lubić, gwarantuje. On tylko odgrywa zły charakter, gdyż to było mu właśnie na rękę. Przy tym zostaje pewnym siebie i aroganckim mężczyzną, za co wiele osób go uwielbia. Jednak znając wartości, jakimi kieruje się w życiu, dopiero wtedy możemy powiedzieć, że go lubimy. Wcześniej było o nim zbyt mało informacji.
Dochodzi nam również wiele nowych postaci, a każda jest kreowana na swój jedyny i niepowtarzalny sposób. Klimat tej książki jest tak wspaniały, że ja nie mogłam oderwać się od historii i musiałam ją przeczytać jak najszybciej. Dla mnie nie było innej opcji. Niektóre wątki są kontynuowane, ale większość jest nowych. Bowiem cóż by to była za książka, gdyby już teraz zakończyła się happy end'em? U tej autorki to jest raczej nierealne, widać to w każdej jej książce. Jej zabiegi w tej opowieści są jednak tak zaplanowane i przemyślane, że wprowadzają człowieka w zachwyt. Sarah J. Mass rozwija się z każdą książka i to widać, jeśli chociażby porównamy sobie tą książkę ze "Szklanym Tronem", ale właśnie to jest najpiękniejsze, fakt, że można się rozwijać, by dostarczać czytelnikom jeszcze lepsze historię. Niektóre sceny są jednak na tyle rozwinięte, że przeznaczone dla trochę starszych odbiorców.
Ja naprawdę nie wiem, jak mam czekać w spokoju na kolejne części, gdyż codziennie marzę o poznaniu dalszej historii, chcę zobaczyć jak to wszystko się rozwinie, bo wiele wątków nie zostało kompletnie zamkniętych. Nowy wróg, nowe miłości, nowe tajemnice i sekrety z tym wszystkim Freyra musi sobie poradzić. Jeszcze chciałabym dodać o zakończeniu książki. To, co się tam stało wprowadziło mnie w stan ciągłego myślenia o tym, jak można tak się zmienić. Jakim człowiekiem trzeba być, by dokonać takich czynów? Jak zaślepionym trzeba być, by uwierzyć w oczywiste kłamstwa? Jednak na to pytanie musicie sami sobie odpowiedzieć, gdy przeczytacie książkę. Jeśli ktoś z Was już ją przeczytał to, co o niej myślicie?
Pozdrawiam,
Tori
Tori
Podobnie, jak Ty jestem zachwycona Dworem mgieł i furii, moim skromnym zdaniem kontynuacja przebiła część pierwszą, no i Rhysand <3 <3 Niecierpliwie czekam na wieści o wydaniu trzeciego tomu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Tak, faktycznie pierwsza część jest tylko takim początkiem. Druga część to jest cudo, naprawdę ❤ Ja także niecierpliwie czekam na kolejne części.
UsuńRównież pozdrawiam 😀