29.10.2017

[73] Niezwykle przyjemna lektura // Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą - Claudia Gray

Jakiś czas temu na moim blogu mogliście przeczytać recenzję pierwszej książki z tej trylogii, więc pozostawiam Wam linka, jeśli jeszcze nie czytaliście książki, by wiedzieć mniej więcej o tym, o czym mówię w tej recenzji. Claudia Gray może i nie napisała czegoś, co było dla mnie życiowym marzeniem, by to przeczytać, jednak lekkość tego, jak ona to pisze oraz chęć dowiedzenia się co będzie właściwie dalej, wygrała i nie pozwoliła mi opuścić tej trylogii, także czytałam „Dziesięć tysięcy słońc nad Tobą”, zastanawiając się, na co mogła właściwie wpaść autorka, nie domyślałam się jak to wszystko, mogło się pokomplikować. Nie wiem, czy mam jej pogratulować za poplątanie życia bohaterów, czy nawrzeszczeć. Poważnie jednak nie zawiodłam się, a bałam się, że może się to stać, na szczęście jednak wszystko było na takim samym poziomie, jak wcześniejsza część, więc nie mam zbyt wiele rzeczy, do których mogłabym się przyczepić.


Marguerite jako podróżnik doskonały razem ze swoją miłością życia odwiedza inne światy, poznając je, chcąc wiedzieć co się tam właściwie dzieje, niestety złe powodzenie misji powoduje, że Paul rozszczepia się na cztery kawałki i trafia do innych wersji swoich sobowtórów, co spowodował oczywiście główny antagonista, wróg numer jeden rodziny Caine'ów. Nasza główna bohaterka zawiera z nim jednak pewne porozumienie i zgodnie z jego wskazówkami wykonuje zadania, które mają na celu zjednoczyć wszystkie części chłopaka. Podoba mi się w niej to, że za dużo się nie zmieniła, nie jest dalej specjalistką w naukach ścisłych, nie jest ani trochę pewniejsza siebie, ani zarozumiała, to najgorsze co mogłoby się stać z bohaterką, gdyby się tylko popsuła. Dalej zaparcie interesująca się sztuką odkrywa inne wersje siebie, a nawet wraca do miejsca, gdzie była kiedyś i odkrywa coś, czego najmniej by się spodziewała. Myślę, że próbuje zmienić się na lepsze, odkrywa, że ingerowanie w życie swojej wersji siebie to nic dobrego i bardzo mi się to podoba, uczy się na błędach.



W wyprawie nieprzerwanie towarzyszy jej The, który również ma swój problem, jednak sprowadza go na dalszy plan, chcąc uratować „swojego” brata. To bardzo szczytny cel i cieszę się, że możemy poznać tę postać jeszcze lepiej, bo kto czytał pierwszą część ten, wie, o co dokładnie mi chodzi. Strasznie naciągane jest jednak to, że tak samo, jak Paul dąży jakimiś uczuciami naszą główną bohaterkę, ale wiem, że na tym bazuje teraz osiemdziesiąt procent książek, więc nie czepiam się tego aż tak bardzo. Poznajemy jego, ale o Paulu dowiadujemy się także wielu rzeczy, których we wcześniejszej części mi brakowało i teraz wychodzi to tylko i wyłącznie na dobre, bo uzupełnia moje braki wiedzy, a nie lubię, kiedy jestem niedoinformowana. Ta dwójka bohaterów, choć kocha jedną osobę to, próbują o tym nie myśleć, pamiętając o łączącej ich więzi przyjaźni, co dla mnie jest naprawdę piękne, nie sądzę by w prawdziwym życiu, było coś takiego, więc miło się to obserwuje.



Jedno jest pewne, autorka wie, jak sprawić by chciało się sięgnąć po kolejny tom. Zakończenie, jakie dla nas zostawiła, sprawiło, że poczułam dreszczyk emocji i zapragnęłam czytać dalej. Plus za to dla Claudii Gray. Cała fabuła ładnie się łączy, a ja poczułam nawet moment zawahania względem głównego antagonisty, zastanawiając się, czy niezbyt pochopnie go osądziłam. Cały wątek główny dalej opiera się tak właściwie o podróżowaniu do kolejnych światów, poznawanie życia innych swoich wersji, ale zawsze towarzyszy temu misja, by nie robić tego bez celu. To, jak łatwo nawiązała się niezwykła więź między bohaterami bardzo mi się, podoba, a skomplikowanie wątku pod koniec jest na piątkę z plusem, w mojej głowie już pojawia się wiele mrocznych scenariuszy sytuacji, które mogą się wydarzyć i mam nadzieję, że żadna z nich się nie spełni. Poważnie. Oznaczałoby to coś, czego niewiele osób robi, bohaterowie odnieśliby porażkę, a rzadko się przecież z tym spotykamy. Mam nadzieję, że finał tej trylogii domknie wszystko na ostatni guzik i sprawi, że z uśmiechem na ustach odłożę książkę i stwierdzę, że nie zmarnowałam na nią czasu. Chciałabym jeszcze wspomnieć, że okładka tej książki jest jeszcze piękniejsza niż do pierwszej części, a nie wiedziałam, że tak się da.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar. 

Pozdrawiam serdecznie, 
Tori. 



Theme by Violett